Dwie działki

By in Refleksje on 20/10/2014
Jako dziecko miałem „do wyboru” dwie działki…
Jedną leśną. Babcia M. miała tam mały ogródek, z którego pamiętam przede wszystkim wielkie liście rabarbaru, słodkie poziomki i szczypiorek do posypania pomidorów na kanapce. I wieczorne podlewanie wężem, pod ostrzałem komarów. Ale grządka nie była tam najważniejsza. Dla mnie ważniejszy był hamak zawieszony między wysokimi sosnami, badminton na polanie za bramą, ciastka z dżemem i herbata na tarasie.

Druga działka to właściwie sam ogród. Babcia G. z dziadkiem W. uprawiali tam wszystko, wszędzie i ciągle (przynajmniej w moich oczach). Czasami przerywali aby wybrać się do lasu i tam – znów pożytecznie – zbierać jagody, maliny, grzyby i ziemię do ogrodu. Nie mogłem zrozumieć, jak można tak żyć. Brakowało mi tam drzew innych niż owocowe. Chociaż sam nie musiałem za wiele robić, brakowało mi tej atmosfery odpoczynku, leniuchowania i poczucia, że wcale nie trzeba wstać, iść i znowu pracować.

Pierwszą działkę kocham i kochać nie przestanę. Ale dzisiaj wiem, że to ten uprawny ogród sprawia, że babcia G. wciąż ma siłę do życia. Rozumiem, dlaczego tak stara się by owoców i warzyw było jak najwięcej, dlaczego chce obdarować tym wszystkim swoje dzieci i wnuki. Dziś nadal – poza dwoma cudem ocalałymi jodłami – drzewa są tam tylko owocowe. Ale dzisiaj widzę, że cień daje też jabłoń, orzech i dereń. Dzisiaj jak nigdy doceniam całą tę pracę włożoną w ziemię i całą tę miłość przekazaną nam w każdym słoiku powideł.

Szkoda tylko tego jej smutku, że nie każdy owoc da się zebrać i wykorzystać, że niektórych nie ma już siły przetworzyć, że niektóre po prostu muszą się zmarnować…

 



Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *